Pojęcie testu przedsiębiorcy pojawiło się, gdy taki projekt z partii rządzącej trafił do Sejmu. To kolejny z elementów Polskiego Ładu. Powstanie takiej instytucji wiąże się z tym, że podobno część przedsiębiorców bogaci się kosztem fiskusa, a właśnie nowe regulacje i sam test mają temu skutecznie zapobiegać. Na czym on polega i kogo dokładnie obejmuje?
Sam projekt testu przedsiębiorcy prowadzi do dopisania tylko jednego, stosunkowo prostego zdania do kodeksu pracy. Warto jednak zauważyć, że choć pozornie niewielka, to jednak ta zmiana wprowadza znaczące nowości dla osób prowadzących działalność gospodarczą.
Nowe zdanie w Kodeksie Pracy:
Pracodawca jest obowiązany wliczać do okresów, od których zależą świadczenia lub uprawnienia pracownika również poprzednio zakończone okresy prowadzenia pozarolniczej działalności w rozumieniu przepisów o systemie ubezpieczeń społecznych, lub współpracy przy wykonywaniu tej działalności, za które zostały opłacone składki na ubezpieczenia społeczne.
Spis treści
Czym jest test przedsiębiorcy?
Pod tą nazwą kryje się rozwiązanie, które proponuje Zakład Ubezpieczeń Społecznych. Ma się ono składać z kilku działań. Test ma z założenia doprowadzić do „odsiania” prawdziwych przedsiębiorców, od tych pozornych.
Analiza taka ma doprowadzić do wychwycenia osób, które swoją działalność opierają na pracy z jednym klientem, zwykle poprzez wystawienie faktury raz na miesiąc. Jeśli działalność prowadzona jest we właśnie taki sposób, to widoczne jest, że do złudzenia przypomina ona zatrudnienie na etacie. Wyjątkiem jest jednak fakt, że obie strony ponoszą zdecydowanie niższe koszty podatkowe.
Urząd skarbowy i ZUS uważają, że jest to sytuacja, która wymaga odpowiedniej regulacji, gdyż jest sprzeczna z duchem przedsiębiorczości. Takie osoby korzystają często z podatku liniowego, którego stawka wynosi 19%, podczas gdy osoby zatrudnione na umowę, na drugim progu zapłacą już 32% podatku dochodowego.
Jeśli w ramach prowadzonej działalności współpracujemy tylko z jednym kontrahentem to niszczymy konkurencyjność i zamykamy się na przedsiębiorczość, co stanowiło jedną z podstaw ustanowienia podatku liniowego.
Rząd chce „odsiać” samozatrudnionych od prawdziwych przedsiębiorców, z dwóch głównych powodów:
- Mniejsze wpływy z podatków – jak już wspomnieliśmy tacy przedsiębiorcy opłacają zwykle podatek liniowy, podczas gdy na etacie weszliby na drugi próg podatkowy i musieli płacić podatek dochodowy w wysokości 32%.
- Straty ZUS-u – Zakład Ubezpieczeń Społeczny również jest stratny, na takich działaniach. Osoby samozatrudnione nie płacą składek od pełnej wysokości kontraktu, a ryczałtowo.
Ponadto pozornie test przedsiębiorców ma doprowadzić do pozbycia się procederu zmuszania pracowników do zakładania własnych działalności gospodarczych i rozliczania się na zasadach B2B. Rząd wspomina o profitach dla osób pracujących na etacie, w postaci płatnego urlopu, czy zwolnienia lekarskiego. Dodatkowo, przynajmniej na papierze, praca etatowa gwarantuje wyższe świadczenia emerytalne.
Kogo dokładnie obejmie test przedsiębiorców?
Chodzi o osoby, które zarabiają na działalności powyżej 85 528 zł rocznie, czyli te, które w pracy etatowej weszłyby na drugi próg podatkowy. W takiej sytuacji ekonomicznie bardziej korzystne jest prowadzenie firmy i wystawianie raz w miesiącu faktury kontrahentowi, niżeli praca na etacie. Przy niższych dochodach nie ma to takiego znaczenia, gdyż I próg w skali podatkowej to 18%, zaś w podatku liniowym 19%. Nie ma tu dużej różnicy.
Dodatkowo pojawiają się inne zalety, takie jak zryczałtowany ZUS, albo czasowe zwolnienie zwane małym Zusem. Jednak z wypowiedzi wiceministra finansów wynika, że test przedsiębiorców ma na celu przywrócenie również uczciwej konkurencji rynkowej. Zaznaczał on bowiem, że osoby, które prowadzą działalność i wystawiają co miesiąc jedną fakturę, temu samemu kontrahentowi są często objęte zakazem współpracy z kimkolwiek innym, co godzi w konkurencyjność rynku.
Jakie mają być konsekwencje testu przedsiębiorców?
Zgodnie z założeniami, przedsiębiorcy, którzy go „nie zdają”, nie będą mieli możliwości korzystania z 19% podatku PIT. To właśnie z niego obecnie korzysta wiele osób samozatrudnionych. To jednak nie koniec konsekwencji. Pojawi się również konieczność opłacania ZUS proporcjonalnie do osiąganego dochodu oraz brak możliwości odliczania VAT.
Jak będzie wyglądał test przedsiębiorcy?
Określenie „test” jest tu jedynie założeniem. Chodzi jednak o konkretną zmianę w prawie, która zmieni i doprecyzuje pojęcie do działalności gospodarczej. Prawdopodobne jest dodanie punktu o konieczności posiadania więcej niż jednego kontrahenta. Pojawiały się również głosy o możliwości stworzenia nowej formy działalności gospodarczej, właśnie samozatrudnienia z osobnymi warunkami opodatkowania.
Już wkrótce ZUS ma mieć dostęp do jednolitych plików kontrolnych, w których znajdują się informacje dotyczące wystawionych faktur przychodowych. Jeśli pośród nich będzie znajdować się firma, która jest płatnikiem składek danej osoby, to nie będzie najmniejszych wątpliwości, że mamy do czynienia z samozatrudnieniem, czyli pozornym przedsiębiorcą.
Ponadto ZUS ma brać pod uwagę kody zawodów. Jeśli będą się one pokrywać z firmą i pozornym przedsiębiorcą, to sytuacja będzie stawać się jasna. W każdej takiej sprawie orzeczenie będzie wydawane przez inspektorów ZUS, których decyzja będzie mogła doprowadzić do konieczności zwrotu nieopłaconych składek na ubezpieczenie samozatrudnionego pracownika.
Co jeszcze warto wiedzieć o teście przedsiębiorcy?
Wprowadzenie zmian doprowadzić może do zwiększonych kosztów osób, które będą zatrudniać byłych przedsiębiorców. Od przyszłego roku bowiem konieczne będzie zaliczenie im czasu prowadzenia działalności do stażu pracy, co w wielu przypadkach oznacza dłuższe urlopy wypoczynkowe, czy nabycie prawa do nagród lub dodatków. Ponadto jeśli takim pracownikiem byłaby osoba samozatrudniona, to pracodawcy będą musieli liczyć się z roszczeniami za zaległy urlop wypoczynkowy.
Test przedsiębiorcy, a właściwie pomysł na jego wprowadzenie przewijał się w sejmie już jakiś czas temu. Jednak sprawa przycichła. Teraz pojawiły się obawy, że będzie on wprowadzony „tylnymi drzwiami”. Wynika to z tego, że w projekcie ustawy podatkowej, która jest częścią Polskiego Ładu pojawił się obowiązek przesyłania skarbówce danych z ewidencji podatkowych. Firmy mają przesyłać wszystkie dane od 2023 roku.