Zacznijmy od tego, że Adam Glapiński związany jest z obozem dzisiejszej władzy, gdyż był współzałożycielem Porozumienia Centrum, czyli pierwszej partii Jarosława Kaczyńskiego. Piastował różne stanowiska, był jednak członkiem rady Polityki Pieniężnej w latach 2010-2016, a następnie od 2016 jest Prezesem Narodowego Banku Polskiego.
Jego kandydatura na drugą kadencję, która potrwa do 21 czerwca 2028 roku, została wskazana przez prezydenta Andrzeja Dudę. W Sejmie odbyło się głosowanie, które poparło ją większością głosów.
Mimo wszystko obsadzenie tego stanowiska ponownie przez Adama Glapińskiego było w pewnym stopniu kontrowersyjne, a w Sejmie miało wielu przeciwników, szczególnie wśród opozycji. Wskazanie kandydata miało miejsce już 12 stycznia, jednak oficjalnie poinformowano o nim dopiero 22 lutego. Następnie konieczne było zaopiniowanie wniosku przez Komisję Finansów Publicznych – na co czekał on aż trzy miesiące i ostatecznie pozytywna rekomendacja przeszła zaledwie jednym głosem.
Nieoficjalnie mówi się, że zwlekanie i przeprowadzenie głosowania dopiero w maju, wynikało z tego, że obawiano się, czy uda się utrzymać większość w sali plenarnej dla tego kandydata.
Z krytyka spotkało się zachowanie samego Glapińskiego, który dzień przed głosowaniem pojawił się na Nowogrodzkiej, gdzie odbyło się posiedzenie klubu parlamentarnego Zjednoczonej Prawicy, jednak nie przyszedł do Sejmu w czasie głosowania.
Jak rozłożyły się głosy w Sejmie?
Udział w głosowaniu wzięło 437 posłów, żaden nie wstrzymał się od głosu. ZA głosowało 234 posłów, przeciw natomiast 223. Większość bezwzględna w głosowaniu wynosiła 229 głosów.
Kontrowersje dotyczące wyboru Adama Glapińskiego
Posłowie opozycji przekonują, że jest on winien obecnej inflacji, która dotknęła wszystkich Polaków. Obecnie znacząco wzrosły bowiem dla nich raty kredytów, w górę poszły również podstawowe koszty życia, takie jak rachunki za media, czy wyżywienie.
Za kadencji Glapińskiego stopy procentowe osiągnęły historycznie niski poziom, gdyż wynosiły zaledwie 0,01% i zostały utrzymane na takim poziomie przez 15 miesięcy. Niestety w ciągu kolejnych siedmiu miesięcy wzrosły do 5,25%. Ten wzrost dotkliwie odczuło wielu Polaków.
Opozycja wskazuje m.in., że „Ta inflacja jest skutkiem błędnych decyzji, ale i arogancji i zadufania prezesa NBP. Obniżył stopy procentowe, które były nie do utrzymania, potem zbyt długo zwlekał z ich podniesieniem” – jak mówi Dariusz Rosati
Prezes Glapiński sprawił w czasie swojej pierwszej kadencji, że wiele się o nim mówiło. Pojawił się kryzys wizerunkowy. Następnie rozpoczęła się pandemia koronawirusa, która skutkowała tym, że RPP zdecydowało się obniżyć stopy procentowe niemal do zera. Stopy zaczęły rosnąć i rozpoczęła się wojna na Ukrainie, która przyniosła kolejne pogorszenie ekonomiczne dla naszego kraju. Można powiedzieć, że konsekwencją jest tu szok inflacyjny.
Po cyklu podwyżek stóp procentowych doszło również do spadku zaufania do Banku Centralnego. Pojawia się więc pytanie, czy obsadzanie w fotelu prezesa osoby, która powoduje u Polaków skrajne emocje i odczucia, również dotyczące ogólnych kompetencji, jest dobrą drogą na wyjście z kryzysu ekonomicznego i poprawę sytuacji życiowej Polaków?